Większość hoteli reklamuje się jako przyjazne dzieciom. Na banerach widnieją hasła głoszące, że dany obiekt kocha dzieci, obiecuje przy tym najwspanialsze wakacje rodzinne. Niestety zazwyczaj są to skopiowane od konkurencji puste slogany, nie mające pokrycia w stanie rzeczywistym oraz wiedzy hotelarskiej.
Za tego typu wprowadzające klientów w błąd szyldy powinny grozić konsekwencje. Zresztą już samo poprzestanie na wstawieniu kolorowego stolika szwedzkiej marki do restauracji i wydrukowanie kilku kolorowanek powinno dać właścicielowi do zrozumienia, że należy zmienić osobę zajmującą się marketingiem hotelowym.
Co dziecko, to inna potrzeba
Miałam okazję zwiedzić wiele obiektów wraz z trójką swoich urwisów. Zabrzmi to dość zabawnie, ale zawsze mówię, że mam dzieci w każdym wieku. Dzięki istniejącej pomiędzy nimi różnicy wieku zdobyłam kompleksowe doświadczenia i wiem, jakie są potrzeby dzieci w zależności od tego, ile mają lat. Trzylatek w trakcie wyjazdu wakacyjnego będzie wymagał czegoś zupełnie innego od ośmioletniego chłopca. Nie wspomnę o nastolatku, który o podróżach ma już wypracowane zdanie. Dzięki wielu dyskusjom odbytym w gronie moich niepełnoletnich ekspertów wiem, że ocena jaką wystawia gość hotelowy jest bardzo indywidualna i uzależniona od wielu czynników.
„Przyjazność” to coś więcej, niż udogodnienie
Niestety większość obiektów hotelowych nie zdaje sobie z tego zupełnie sprawy. Łatwo jest skopiować hasło, gorzej z jego realizacją i wcieleniem w życie. A powinno być to coś więcej niż ładnie dopasowana kampania reklamowa oraz czcionki. Cały czas ubolewam nad tym, że pseudoeksperci z branży uważają tego typu działanie za najłatwiejszą formę pozyskania gościa. Wystarczy przecież mały plac zabaw i fotelik do karmienia w restauracji…
Nic bardziej mylnego! Może nie ma formalnych i usankcjonowanych przepisów w tym zakresie, ale osoby wybierające wasz obiekt na pobyt szybko zweryfikują jego rzeczywisty poziom dostosowania do małego gościa. Owszem, nie zaprzeczam – są tworzone różnego rodzaju udogodnienia, ale do cholery! Małe „upgrady” nie świadczą o nawiązaniu z gościem głębszej relacji. A przecież słowo „przyjazny” w relacjach zarówno towarzyskich jak i w branży hotelowej ma dużo bardziej poważne znaczenie! Niestety niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. A gdybyśmy tak oparli się na faktycznym znaczeniu tego słowa?
Przyjaźń – serdeczne stosunki oparte na wzajemnej życzliwości i zaufaniu. Takie proste, a sprawia tak wiele trudności. Może my dorośli po prostu zapominamy o tym, że najprostsze rzeczy są najłatwiejszą drogą do trafienia w sedno. A może jesteśmy na tyle leniwi, że wolimy przepisać wielokrotnie powielane hasła.
Jak trafić do gościa, który podróżuje z dziećmi?
Wystarczy posłuchać potrzeb niepełnoletnich oraz ich opiekunów. Może podchodzę do tego jak zarozumiały rodzic, który pozjadał wszystkie rozumy, ale to właśnie Julka, Olek i Tosia nauczyły mnie wszystkiego. Nie czytałam miliona poradników i blogów o właściwym przygotowaniu się na wakacyjny wyjazd. Jestem po prostu mamą-hotelarzem.
Na własnej skórze przeżyłam każde pakowanie pięcioosobowej rodziny na wakacje, wracałam z nich bardziej zmęczona niż przed wyjazdem. Moje dzieci chorowały w hotelach, obijały sobie kolana spadając z roweru. Nie raz w tym całym wirze zapominałam zabrać odpowiedniej liczby pampersów. Nie wspomnę już o smoczku, który zaginął w trakcie podróży czy wózku, który się nie zmieścił w samochodzie.
Hotel stworzony przez dzieci dla dzieci
Te wszystkie doświadczenia przyszedł czas na zmierzenie się z tym tematem i próbę stworzenia hotelu, który będzie stanowił wzór do naśladowania. Tak właśnie powstała Bacówka Radawa SPA – hotel stworzony przez dzieci dla dzieci. W każdym etapie tworzenia tego miejsca brały moje pociechy. To one rysowały projekty i dorzucały swoje przysłowiowe „trzy grosze” do każdego pomysłu. Dzieci rosną, a wraz z nimi rośnie hotel. Pojawiają się nowe udogodnienia i atrakcje. Nie jesteśmy idealni. Ciągle się uczymy, inspirujemy. Ja i moje dzieci. Słuchamy gości hotelowych i natychmiastowo reagujemy na uwagi. To ważne, bo samemu ciężko obiektywnie spojrzeć na własny Hotel.
Kompleksowe rozwiązania, nie puste słowa
Szlag mnie trafia, kiedy szukam obiektu na wyjazd z dziećmi i wszędzie jest napisane, że hotel jest przyjazny rodzinie, a na miejscu okazuje się, że rzeczywistość totalnie nie przystaje do wizji sprzedawanej w reklamie.
Mój apel do Hotelarzy – zwracajcie większą uwagę do stosowanej retoryki oraz przyłóżcie się do realizacji składanych obietnic! Nie wystarczy zakupić kilka zabawek. „Zabawa” w hotel przyjazny dzieciom nie jest wyłącznie błahym hasłem marketingowym. Jest w pełni zaplanowaną strategią i powołaniem. Aby stworzyć miejsce dla maluszków bowiem zacząć od samego początku. Od zarodka.
Na niniejszym blogu udowodnię to.